27 XII 44
Droga Anneczko,
oprócz dwu kartek z Krakowa nie mam od Ciebie dotąd znaku życia, a i moje cztery kartki adresowane na Rytro nie wiem, czy doszły. Niepokoję się więc i smucę. Widocznie tylko Twoja obecność chroniła mnie od melancholii, w którą teraz dopiero popadam z każdym dniem coraz głębiej. Kiedy zasypiam, budzę się zalana łzami, a kiedy nie śpię, śnię najżałośniej. Kiedyś pisałaś do mnie, że po wrześniu żyć możesz i udawać, że jesteś szczęśliwa tylko przez grzeczność. Ze mną teraz dopiero coś takiego się zrobiło. Czy wrócisz tu i kiedy? Ta karta powinna być ostatnią przed Twym przyjazdem, który jest jedyną rzeczą, na którą się cieszę, a tak trudno żyć, na nic się nie ciesząc.
Święta przeszły tu pod znakiem lepszego i lepiej przyrządzonego jedzenia. Wyobraź sobie, że od gospodarzy, u których bierzemy mleko, dostaliśmy gwiazdkę w postaci pięciu jajek, ślicznej białej bułki i kruchych, b[ardzo] dobrych ciastek. Od szkoły ja dostałam nocną koszulę, a p. Stanisław buty. Poza tym było smutno, smutno i tęskno. Żadnych ciepłych rzeczy dla mnie nie zabieraj, przechodzę zimę w tym, co mam, tylko pończochy i skarpety są b[ardzo] pożądane, a nie chcę, żebyś się dla mnie obarczała w drodze, która i bez rzeczy jest koszmarem. Pieniędzy będzie dosyć dla nas wszystkich, bo i p. Stanisław dostał teraz – przywiózł miły pan KlemensNie udało się ustalić, o kim mowa; być może chodzi o znajomego S. Stempowskiego z kręgów wolnomularskich . Jak wrócisz, to może zrobimy znów wyprawę do Podkowy, myślę, że się opłaci. Zdaje się, że długo jeszcze nie będzie żadnych zmian. Okropne, że nawet korespondować z oddalonymi bliskimi nie można, bo cóż to za taka korespondencja. Kłaniam się wszystkim –
Całuję Cię M.
[Dopisek na marginesie pierwszej strony:]
Anno – gdzieś ty się podziała, gdzie znikła tak bez wieści – odezwij się.
Zdobędę tu gdzieś rękawicę szorstką do wycierania się.