[Nr] 15
22 IV 44
Kochanie,
wczoraj przyszedł
pierwszy list z
Sącza, dziś nadeszły dwie kartki z dworców w
Rytwianach i
Szczucinie. Ja wczoraj wysłałam
trzeci (polecony) list do Sącza, ten jest czwarty. Jestem poważnie zmartwiona, że wysłane przeze mnie w poniedziałek świąteczny i wtorek poświąteczny 1000 zł (500 zł
p. Jerzy zachował dla siebie) w pięciu przekazach
telegraficznych aż do piątku 14-go Cię nie doszły. Czyżby telegr[aficzne] przekazy szły wolniej niż zwykłe, czyżby przepadły? Wysłałam z
Centr[alnego] Urz[ędu] Telegr[aficzego] na
Nowogrodzkiej. Tak samo nie doszły Cię, jak widzę, dwie paczki (wysłane jako paczki) z firankami i swetrem. Żądałaś, żeby Ci to przysłać, teraz żałuję, że Cię posłuchałam, tym bardziej, że p. Jerzy jest b[ardzo] niezadowolony, że to wysłałam, nie porozumiawszy się z nim – był, jak się okazuje, przeciwny tej wysyłce i tej sprzedaży. Jeśli to przepadło, będę się czuła winna stracie, którąście z mego powodu ponieśli. Może zawiadom mnie depeszą, czy te dwie paczki i te pieniądze nie nadeszły do
Sichowa, to będę tu reklamować. Pieniądze przecież chyba w żadnym razie nie mogą zginąć? Jeszcze, zdaje się, nie jesteśmy w tym stadium bałaganu. Masła żadnego dotąd od Ciebie nie otrzymałam, po świętach przyszły do nas dwie paczki ze świetnym ciastem i mazurkami.
P. J[erzy], o ile mi wiadomo, otrzymał raz masło, a w drugiej poświątecznej paczce nie wiem, co było. Na wszystko jeszcze raz Cię proszę, nie wysyłaj produktów, cenniejszych zwłaszcza, gdyż giną. Jeśli masz możność zdobywać jakieś pieniądze, to zachowaj je na czas, gdy będziemy razem i będziemy mogły je wydawać na miejscu. Nie wysyłaj, broń Boże, cukru, z reguły ginie, sprzedaj go lub zachowaj jako kapitał rezerwowy.
Wczoraj napisałam Ci, w jaki sposób propozycja wypoczynkowa, uczyniona
p. Stanisławowi, krzyżuje trochę nasze majowo-czerwcowe projekty. Nie wpadnij z tego powodu w rozpacz. Uczynię wszystko, aby te rzeczy pogodzić. Jeśli nie przyjedziesz tu na czas nieobecności p. St[anisława] (a dla Twego, jakby powiedzieć, zdrowia, lepiej żebyś nie przyjeżdżała), to dziś w nocy (długo nie mogłam zasnąć) przyszedł mi szczęśliwy pomysł do głowy. Jest w
W[arsza]wie Marysia Kown[acka], mieszka w b[ardzo] kiepskich warunkach mieszkaniowych i wyżywienia. Zaproponuję jej, aby na czas naszej nieobecności osiadła u nas na
Polnej. Będzie z
Marychną gospodarzyć, handlować i czuwać nad działką. Zaraz dziś do niej zadzwonię, aby o tym pomówić – zdaje mi się, że to będzie doskonała kombinacja, o ile oczywiście ona nie ma jakichś innych zamiarów i projektów i o ile wypadki dziejowe nie sparaliżują wszystkiego.
Najdroższa, najmilsza, będę robić, co w mojej mocy, żeby Ci nie „popsuć zabawy”, a sobie humoru i dobrego samopoczucia, które mogę mieć tylko, kiedy wiem, że ty dobrze się czujesz.
Droga moja, straszliwie martwię się, że ty tak ciągle cierpisz i dręczysz się, nie wiem już, co pisać, co mówić, co czynić, żebyś była radosna i szczęśliwa.
Kochana, taka mądra, taka dzielna i tak niszczysz sobie wspaniałe Twoje życie.
Najmilsza, musimy coś wykombinować, żeby być latem razem, i wykombinujemy. Mam mnóstwo pracy, ale idzie żółwim krokiem, bo ludzie mi tak zawracają głowę. Wszystkie kłopoty mojego zmarłego
brataMowa o gospodarstwie Stanisława Szumskiego, znajdującym się we wsi Mariampol.
Brat Marii Dąbrowskiej zmarł w 1943 r., pozostawiając żonę, Władysławę z d. Bugajską (1905–1986), i dwóch synów, Ludomira i Sławomira. Po śmierci Szumskiego jego rodzina popadła w poważne kłopoty finansowe, groziła jej utrata domu i gospodarstwa. W listopadzie 1943 r. Władysława Szumska została aresztowana przez Niemców i wysłana do obozu koncentracyjnego za niedostarczenie kontyngentu. W sprawie jej uwolnienia interweniował Lucjan Niemyski; powróciła do domu w pierwszej połowie grudnia 1943 r. Na okupacyjnych losach Szumskiego i jego rodziny Dąbrowska osnuła opowiadanie A teraz wypijmy…, „Twórczość” 1949, nr 1, s. 52–80; przedr. w: tejże,
Pisma wybrane, t. 1: Opowiadania, Warszawa 1956, s. 582–624. spadają na moją głowę – ja mam, wyobraź sobie, podtrzymywać upadające gospodarstwo wiejskie. Zupełny koszmar. Chwilami chciałabym, żeby raz w życiu ktoś mną się zaczął opiekować, tak mi tego już w końcu potrzeba, żeby nie zmarnować ostatniego etapu mojej doczesnej wędrówki.
Miła, bądź spokojna, ufna, radosna, tak czule dziś do Ciebie w nocy przemawiałam, tak chciałam Cię jakoś ukoić, ugłaskać.
Anniś, wszystko będzie dobrze,
jedyna.
[Dopisek na marginesie pierwszej strony:]
Nie doszły Cię również trzy moje ogromne listy, wysłane do
Sichowa w
W[iel]ką Sobotę, w
poniedziałek i
wtorek pośw[iąteczny]. Szkoda. Za późno dałaś mi znać, kiedy z
Sichowa wyjeżdżasz.