Środa, 10 I 45
Anneczko moja droga,
przykro mi, że moim mazgajeniem się w kartkach psułam Ci dobre samopoczucie w tym cudnym zakątku rytrzańskim. Wybacz mi, kochanie. Mimo że masz mnie za oziębłą, nawet nie wyobrażasz sobie, do jakiego stopnia ja sercem i tylko sercem czy tym uczuciem żyję. Ciosów było dużo i silne, pogruchotały mnie całkiem, dokładając się do dawniejszych cierpień. Ze wstrętem myślę o sobie takiej, jaką musiałaś znosić przez cztery ostatnie miesiące. Święta i koniec roku zastały mnie w najgorszej formie, ale były chyba jakimś przełomem. Zaczynam zestawiać się wewnętrznie, dźwigać się na duchu, dochodzić do równowagi i odczuwać na nowo chęć do życia. Zaczynam też być mimo wszystko lepszej myśli. Z ręką jestem z każdym dniem lepiej, to mi też bardzo poprawia humor. Boże, kiedy pomyślę, jaką byłam niedołęgą i co ty musiałaś ze mną cierpieć. Kiedy ja to wyrównam. Ale zaczynam znów wierzyć, że jeszcze coś ze mnie będzie. I mimo że twoje kartki ostatnie są jakby przygotowaniem mnie do dania mi w łeb wieścią, że w ogóle nie chcesz do nas przyjechać, jakoś nie mogę w to uwierzyć, wierzę, że się niedługo zobaczymy. Tu muszę przerwać ten tekst – nie znoszący odkrytki.
Czemu tak rzadko piszesz, kochana? Tu dwa razy na tydzień tylko przynoszą pocztę. Czy pragnąć, aby z każdą był znak życia od Ciebie, to zbyt wiele? A dziś była znów poczta bez bodaj słówka od Ciebie, trzeba czekać aż do soboty. Czy tak już jesteś zaprzątnięta urokami i patosem (co sobie moja imaginacja roi – możesz sobie wyobrazić) tamtych okolic, że nie masz czasu ni chęci częściej do mnie napisać? Dziś jest 10-ty, mimo wszystko myślałam, że na dziś przyjedziesz, jak obiecałaś, nie mogłam się powstrzymać od wyczekiwania kochanych kroków i miłej postaci na progu. Nie przyjechał i pan Nikodemski.
Za to p. Stanisław ma się nieco lepiej, ale tętno jeszcze się ciągle przerywa. Nie tracę nadziei, że za kilka dni przyjdzie do siebie. Tu spadły ogromne śniegi, skromny łowicki krajobraz nabrał majestatu. Pisał p. Jarosław [Iwaszkiewicz], żeby ktoś od Was i ode mnie do niego się zgłosił. Więc będą i pieniądze dla Ciebie, p. Nikod[emski] będzie teraz jakiś czas jeździł między Pruszkowem i Łowiczem, zanim się tu całkiem przeniesie, więc go poproszę, aby to dla nas załatwił. Od jutra będziemy mieszkały w pokoiku obok, tam gdzie były panie Jurkowa i Michalska (do których, wyobraź sobie, chodziłam na prawdziwą herbatę). Pokoik mniejszy, ale znacznie cieplejszy, mamy mieć zapastowaną podłogę. 20-go będę cię znowu oczekiwać. Jeśli zdecydujesz przyjechać, nie zwlekaj, puste łóżko przy największych dla mnie względach jest pokusą wielką.
Całuję Cię M.
[Dopisek na marginesie pierwszej strony:]
Jest duży napływ uczennic do szkoły – i nasz dotychczasowy pokoik biorą na sypialnię.