Wr[ocław], sobota, 8 XII 45
Droga moja,
przez dwa dni byłam w stanie takiej depresji, że odmawiałam jeść, mówić, ruszać się, jakbym zażyła trucizny. Myślałam rzeczy złe, przerażające. Boję się mojej złości. Jerzy jest aniołem, że mnie znosi i znosi to, co mówię. Nie poznaję siebie. Moje postanowienia poprawy są skuteczne tylko na czas, kiedy jest mi znośnie. Ale dziś spadł duży śnieg i mimo że cały boży dzień zeszedł mi na gospodarstwie i rzeczach nudnych, wytrzymałam próbę. Odgartywaliśmy śnieg w alei i wzdłuż całej willi do połowy jezdni. Taki jest tu zwyczaj. Mamy specjalne szufle do śniegu i jak zawsze ruszanie się na powietrzu w zimie jest przyjemne, a śnieg jest jakiś dziecinny i zabawny (przynajmniej pierwszy). Nie jedliśmy nic ciepłego, aby nie gotować, tylko zjedliśmy trochę wędlin, zimnego mięsa i pili mnóstwo kawy i herbaty. Piję znowu za dużo mocnej kawy, filtruję ją, co szkodzi na wątrobę, ale pomaga na humor. W ostatnim miesiącu posiwiałam na skroniach, ale to jest zdaje się normalne, chociaż matka posiwiała dopiero po śmierci, a ojciec nigdy. Dowiedziałam się przypadkiem, że żona mojego brata żyje na Syberii, muszę dowiedzieć się jej adresu. Dostałam list od Gerarda. Dwaj jego przyrodni bracia zginęli, jeden we Flandrii, drugi na morzu. On sam jest już siwy, ma trzy żebra wycięte. Pisał, że mógłby przyjechać w końcu stycznia, ale odpowiedziałam odmownie, odkładając tę przyjazną wizytę na lepszą przyszłość. Oni tam są smutni i przerażeni przyszłością, może więcej nawet niż my.
Czy czytałaś w „Kuźnicy” opowiadanie Kuncewiczowej Dom, à la Wells, o świecie po III wojnie światowej? Cóż to za kosmiczna minoderia! Jakiż „geniusz” drobiażdżku, falbaneczki, uśmieszku, wiedzki o życiu, czytając, widzi się autorkę pudrującą sobie tyłeczek i różowiącą brodawki piersiowe na pięć minut przed końcem świata, aby tylko zdążyć et en forme! Te krzyczące pawie! W „Kuźnicy”.
Wieczorem siedział u nas jeden z naszych gości (mam trzech), szyłam dla niego powłóczkę na jasiek, bo poduszek brak, i słuchałam opowiadań o wykopaliskach z prehistorii polskiej. Biskupin ocalał, tylko zasypany. On odkopywał wiele osiedli z epoki neolitu i mezolitu. Był przed wojną tu na Śląsku, w Sobótce (Zobten) koło Świdnicy. Otóż w Sobótce było wzgórze wotywne, dokąd ciągnęli z daleka nasi wielbiciele dębów.
10 W górnej partii kopca Krakusa rósł dąb, którego wiek określił Władysław Szafer. Dąb był prawdopodobnie obiektem kultu pogańskiego, został ścięty po wprowadzeniu chrześcijaństwa. Kowalska mylnie określiła jego wiek – dąb w momencie ścięcia miał prawdopodobnie 300 latDąb na Kopcu Krakusa w Krakowie miał 200 lat, kiedy go klechy ścięły w X w. Tak ocenił Szafer, botanik krakowski. Mój prehistoryk, zdaje mi się, nazywa się pan JamnyJamny – nie udało się ustalić żadnych informacji o tej osobie; być może Kowalska przeinaczyła nazwisko., badał specjalnie powiat kaliski, co mnie dopiero obudziło, jak wszystko, co jest w związku z 13 Maria Dąbrowska urodziła się w Russowie pod Kaliszem, tam też spędziła dzieciństwo. W latach 1901–1904 uczyła się na pensji Heleny Semadeniowej w Kaliszu.pewną osobą. Byłam w TUR-ze i omówiłam termin lekcji angielskiego. Raz na tydzień będę miała odczyt o literaturze. Szkoda, że tu nie można jeszcze korzystać z biblioteki. Jest zwiezionych do dzisiejszego dnia milion dwieście tysięcy tomówWe Wrocławiu zorganizowano akcję sprowadzania zbiorów bibliotecznych, wywiezionych na prowincję. Zaangażował się w nią m.in. Jerzy Kowalski, który nawiązał także współpracę z ocalałymi bibliotekami w Polsce i za granicą w celu wymiany zasobów, zorganizował zbiórkę książek wśród pracowników naukowych i osób prywatnych. i najmniej rok upłynie nim to się posegreguje.
Tylko biblioteki instytutów są czynne, ale tam znowu trzeba chodzić.
Jeszcze nie sprowadzamy naszych książek z Krakowa od matki Jerzego, bo sytuacja ciągle jest niejasna i nawet Kulczyński, kt[óry] jest optymistą i fanatykiem Wrocławia, odradza. Brak własnej biblioteki to jak brak ręki.
Czytam Browninga z rosnącym zainteresowaniem, zwłaszcza Pauline. Czy nie pamiętasz, z jakiego roku jest wiersz „I doznałem, niestety! tylko pół-zbawienia”, fragm. wiersza Adama Mickiewicza Na pokój grecki w domu xiężnej Zeneidy Wołkońskiej w Moskwie Mickiew[icza] „doznałem pół-zbawienia”, u Browninga jest „„a soul half-saved” (ang.) – dusza na wpół zbawiona, R. Browning, Pauline, w tegoż: The Poems, Volume I, Harmondsworth 1981, s. 32.a soul half-saved”. Przypuszczam, że to zbieg okoliczności, bo Pauline jest z 1832, a więc już po wszystkich drobnych wierszach Mick[iewicza], ale zawsze kiedy czytałam owe pół-zbawienia, byłam uderzona angielską formą tego zwrotu, np. „half hearted”, człowiek umieszczający „pół-serca” w pracy, jaką wykonuje (Anglicy tak określają Słowian). Czy ci przychodzi na myśl jakieś polskie określenie pół-…?
Oto parę cytat z Browninga:
…as one at length… (ang.) [przekład filologiczny:] …jak ten, kto w końcu się obudził,
// kto przespał zagrożenie… […] … moja zagubiona dusza zbyt wcześnie // pogrąża się w sobie i szepcze, będziemy // jeszcze bliżej – dwa stworzenia, które ziemia // nosi osobno – z dziwnymi uczuciami skrytymi // przed każdym prócz siebie na- wzajem […] Nie mogę kochać – ten prosty fakt // pojąłem na końcu […] …tęsknoty // odziane we wszystkie brzmienia namiętności […] … To było piękne // choć to tylko sen, dlatego mówię mu: „adieu”! [….] …często byłem smutny, // nie ufając własnym postanowieniom, odrzucam // nadzieję z radością […] …drzewa chylą się // nad nim jak dzicy patrzący na śpiącą dziewczynę… Przeł. Łukasz Cybulski. – Kowalska cytowała fragmenty poematu z wersów: 37–38, 245–249, 310–311, 410–411, 449–450, 464–465, 772–773, 1024–1025 (numeracja według: R. Browning, The Poems, Volume I, Harmondsworth 1981, s. 7, 13, 14, 17, 18, 19, 26, 33).
…as one at length awaked
Who has slept through a peril…
[…]
…my lost soul too soon
Sinks to itself and whispers we shall be
But closer linked, two creatures whom the earth
Bears singly, with strange feelings unrevealed
Save to each other…
[…]
And I can love nothing – and this dull truth Has come the last…
[…]
…longings…
Clothed in all passion’s melodies…
[…]
…It was beautiful,
Yet but a dream, and so adieu to it!…
[…]
…I had oft been sad,
Mistrusting my resolves, but now I cast
Hope joyously away…
[…]
…the trees bend
O’er it (strumień) as wild men watch a sleeping girl…
[…]
Thou must be ever with me, most in gloom If such must come…
Pewnie Cię to znudziło, oh, my nameless care!, ale Ciebie znajduję wszędzie, w rozmowie o prehistorii, w poezji sprzed stu lat. Wszystko nas dzieli, ale nic nie może rozdzielić.
twoja Anna