Rytro, 14 XII 1944
Kochana Maryjko,
do Chabówki jechałam z Kołonieckim i rozmawialiśmy uczenie o absconditachPisarka wspominała tę podróż w dzienniku: „Umówiłam się z Kołonieckim i jechaliśmy do Chabówki razem. Rozmowa o Annie Kareninie i Madame Bovary. O Jerzym Stempowskim wyrażał się dość krytycznie, nazywając go błyskotliwym i wysuwającym zbyt dalekie wnioski. [...] Sam Kołoniecki po katolicku postny, polonistyczny” (A. Kowalska, "Dzienniki 1927-1969", s. 85). nowej literatury. Tuż przed Chabówką uniknęliśmy o włos (tj. o 100 metrów) katastrofy. Noc spędziłam lodowatą na dworcu w Nowym Sączu. Tak mi marzły nogi, że zrzucałam trzewiki, a otulałam stopy moim rysiem. Rano dojechałam tutaj już bez przygód. Jest tu pięknie, dziko i romantycznie. Pani Bruniewska i Zosia Bogdańska są tak dobre, uprzejme, serdeczne dla Jerzego, że patrzę na nie jak na nieziemskie istoty. Mój przyjazd był konieczny, ale o tym trudno pisać na kartce. Jestem niezdrowa i leżę na kanapie pół-drzemiąc, pół-rozmawiając z M. Jakaś miła, młoda gospodyni pali w piecu. Jerzy hasa po lekcjach. Śnieg pada i jest tak wymownie cicho, że mimo woli się nadsłuchuje. Maryjko, co z ręką? Proszę Cię, napisz mi o tym dokładnie. Myślę, że p. Stanisław ma rację i że po moim wyjeździe energiczniej zabierzesz się do pisania. Nigdzie nie istnieją tak dobre warunki jak w Dąbrowie, ale obawiam się, że najdalej z wiosną ulegną zmianie. Tu dopiero czuję się w prawie czuć się źle nerwowo. Obecność p. Bruniewskiej działa i deprawująco, i lecząco równocześnie.
Dziś jest wielka narada nad obiadem, bo pani Stasia jest smakoszem jak wszyscy mili ludzie.
Całuję Cię, jak to się zwykle kończy w pocztówkach – serdecznie
Anna