15 IV 44
Kochana,
piszę do
Sącza na adres udzielony mi przez
p. Jerzego, gdyż Ty go w liście nie podałaś. Przedwczoraj otrzymałam Twój list z Wielkiego Piątku
Tego dnia Anna Kowalska napisała dwa listy: https://tei.nplp.pl/document/1669; https://tei.nplp.pl/document/1670 i trzy kartki pisane „z powodu braku kopert”. W Świąteczny Poniedziałek i wtorek wysłałam Ci telegraficznie dług
Andrz[ejewskiego]Zob. list Marii Dąbrowskiej do Anny Kowalskiej z 8 kwietnia 1944. We wtorek i poniedziałek wysłałam również dwa długie listy – wszystko do
Rytwian – to już Cię tam nie zastanie, nie wiem, co zarządziłaś, by zrobiono z listami.
Wielkanoc minęła, słońce świeci, cudowna wiosenna pogoda. Miła moja, skończmy wzajemne
Gorzkie Żale i spójrzmy pogodniej na smutny świat.
P. Stanisław szaleje z działką. Jest to dla niego tak ważne i przyjemnie absorbujące przeżycie, że nie podobna go było tej radości pozbawiać. Od trzech dni już co rano biegają tam z
Marychną, wytrząsają zagonki, bruzdy, ścieżki. Ja jeszcze tam nie byłam, natomiast wczoraj jeździłam do
MorDąbrowska pojechała do Mor koło Warszawy, gdzie od 1929 r. działała Stacja Ochrony Roślin Towarzystwa Ogrodniczego Warszawskiego, założona przez Jana Ruszkowskiego. , skąd przywiozłam nasion i skąd dziś już przysłano nam olbrzymią porcję nawozów sztucznych i dla mnie do skrzynek świetną inspektową ziemię pod kwiaty. Wspominałam, jak w zeszłym roku leżałyśmy tam pod złocistym klonem z baśni
Pisarki były w Morach 14 maja 1943 r. Dąbrowska zanotowała w dzienniku: „Przyjemna wycieczka. Złoty klon w ciemnym błękicie – jak drzewo z bajki albo snu” (MD Dz., 14 maja 1943)..
Pani Cholew[ińska] dała mi dobry obiad z doskonałą nalewką własnej roboty, których – jak się okazuje – ma wielki zapas. „Lubię – powiada – pić i lubię poić”. Prawdziwe odkrycie. Ja prócz wódki z darów dostałam trochę wódki ze
„Społem”. Zataiłam ją przed
p. Stan[isławem] i wypiłam jak
AnielusiaDąbrowska napisała o Zagórskiej wspomnienie pt. Aniela Zagórska. (Wspomnienie o najwybitniejszej tłumaczce Conrada), opublikowane w „Kurierze Codziennym” 1949, nr 105, s. 3; przedruk w: tejże, Myśli o sprawach i ludziach (Warszawa 1956, s. 187–196) oraz w jej Szkicach o Conradzie (wyd. 2, Warszawa 1974, s. 225–229); tam też ukazały się listy Zagórskiej do Dąbrowskiej (s. 230–235). w samotności, po pół szklaneczki w dnie, kiedy byłam ciężko zmartwiona. I nikt by nie uwierzył, ale ta wódka zrobiła mi wprost świetnie na nerki. Mocz zrobił się śliczny, czysty jak białe wino. Zawsze jestem przekonana, że alkohol jest w najwyższym stopniu bakteriobójczy. Alarmy są teraz mniej więcej w drugą noc, dziś były nawet dwa. Nie ruszamy się wcale z pościeli, stają się rzeczą banalną, która nazajutrz nie jest nawet przedmiotem rozmowy. Kilka ostatnich alarmów
Marychna szczęśliwie przespała, natomiast dzisiejszy, niestety usłyszała – wpadła do mnie około 12-tej z właściwym sobie gwałtem i zbudziła mnie z cudownego, głębokiego snu i potem do 3-ciej już nie mogłam zasnąć. Byłam na nią za to wściekła, modlę się teraz nie tylko, aby nie było bomb, ale aby Marychna się na alarm nie zbudziła. Co gorzej, zbudziła też mojego
szwagra, który nocował w jadalni, a wstał poprzedniego dnia o 5-tej, miał b[ardzo] złą podróż w tłoku, zamiast czterech godzin – osiem i był zmęczony. Przywiózł nam znowu dużo dobrych rzeczy do jedzenia i oczywiście mnóstwo opowiadań. Sytuacja ewakuacyjna obecnie tam zelżała, bandy bolszewickie też znikły, natomiast jest ściśle to samo, co w
Sichowie. Ostatnim razem zapalczywy młodzian, zanim mój szwagier zdążył wpaść do chlewu, wołając: „nie strzelać, panowie” – ustrzelił zarodowego knura, tylko co kupionego za kilka tysięcy zł i z którego nie mogą mieć żadnej pociechy, bo mięso knura prawie nie do jedzenia. Swoją drogą bombardowania oczekujemy teraz ciągle, nie wpadnij w niepokój, gdy o nim usłyszysz. Wszystko w ręku Boga – Ściskam Cię,
M.
[Dopisek na marginesie drugiej strony:]
W zdaniu Twego listu, które podkreśliłaś
Dąbrowska nawiązywała do zdania „Ty nie zdajesz sobie sprawy, jak pragnęłaś być uwolniona ode mnie”. Zob. pierwszy list Annt Kowalskiej do Marii Dąbrowskiej z 7 kwietnia 1944 roku., może masz i rację – lecz nie od osoby, miłej sercu, chciałam „być uwolniona”, lecz od sytuacji, która była za ciężka dla moich sił nerwowych, jakby powiedzieć – moralnych. Ja wszystko rozumiem, wszystkie Twoje stany duchowe i uczuciowe, ale zobaczysz, wszystko będzie dobrze, musi być dobrze.