Rytro, 2 I 45
Maryjko,
dostałam przed chwilą
Twą kartkę z 27 [grudnia]. Przyniósł ją młody leśny, odziany cały w wełnę w domu przędzoną, rozradowany, że ma dla mnie pocztę. Wraz z nim wszedł mróz, zapach śniegu i lasu. Twoja kartka jest najżałośniejsza, jaką kiedykolwiek dostałam od Ciebie. Myślałam, że rada piszesz sobie cały dzień, a w nocy przykładnie śpisz snem niezamąconym. Chyba jednak pracujesz? Bo w czym może dla Ciebie leżeć ocalenie od smutku, żałoby i tego odrętwienia? Komu innemu warto pracować? Kto inny powinien stwarzać świat na przekór światu, bo nie mniej on przekonywujący, chociaż złoty jest i dobry, a nie zamroczony przez mord, dymy i złość. Opadną wody potopu i wyjdziemy z arki, my przedpotopowcy, ocaleni dla zachowania gatunku i dania świadectwa dobrej woli stwórcy. Nie tak,
droga moja?
Ja tu bardzo byłam licha i w dzień, i w nocy, bo męczyły mnie koszmary wojny. Jest mi tu smutno, ale dobrze. Trudno już być tak niewdzięcznym, gdy wszyscy myślą tylko, co by mi było przyjemne. Sylwester u
p. Stasi wypadł wspaniale, o ile chodzi o jedzenie, a uroczo, o ile chodzi o spędzenie czasu, bo była paczka młodych z gitarą i pięknymi głosami. Usłyszałam tutejsze piosenki i gadki, kolędy i dziwy myśliwskie. Podejmowali nas także jedni państwo, kt[órzy] stracili czterech synów w ostatnich czasach. Na Nowy Rok byliśmy u
dyrektora lasów na obiedzie, z kt[órego] wyszłam z kobiałką cudownych jabłek. Chętnie napisałabym, że ta kartka jest ostatnią, ale stąd puszczą mnie tylko, jeśli będzie okazja autem; auto zaś może być dopiero po 15 i to jeśli inne okoliczności staną się pomyślniejsze od obecnych.
Całuję Cię serdecznie,
pana Stanisława również, dla całej szkoły pozdrowienia i ukłony.
Anna
Ta kartka jest siódma.