Noc na 29 XII
Anno,
wszystko, co piszę, jest bredzeniem mózgu oszalałego z rozpaczy. Nie gniewaj się, wybacz. Wiem, powinnam milczeć, powinnam być bardziej elegancka w przyjęciu katastrofy. Kajam się u twych stóp, że cierpię ordynarnie, zwyczajnie jak pies kopnięty. Ale mam tyle dobrej woli i chcę się jakoś ratować, i chcę Ci pomóc. Dopuszczam jeszcze jedną możliwość, że kochasz i pragniesz jednako dwie osoby, i że to musiało doprowadzić do takiej komplikacji. Strasznie chcę móc się z tym pogodzić, wygodzić Ci we wszystkim, tylko jeszcze nie mogę, nie mogę. W dodatku do wszystkiego straszliwy niepokój o ciebie zżera mnie do reszty. Jeśli nawet zdołam się pogodzić, jeśli zdołam tak się upokorzyć, że błogosławić będę twoim dalszym
collage’om z mężem (o piekła, może w tej chwili to czynisz, jest właśnie noc), to jak zniesiesz poród? Tyle jeszcze miesięcy męki, czekania, niepewności, życia rozsypanego w proch, zaprawionego żółcią. Nie gniewaj się za wszystko, co czuję, za wszystko, co cierpię. Ledwie zaczęłam się dźwigać z ciężkich przejść tamtego roku, tak słabo jeszcze stałam na nogach, ale już zaczęłam jaśniej, radośniej patrzeć w przyszłość i nagle ten potworny cios walący nie tylko w teraź- niejszość i w przyszłość moją, ale i w ubiegłe lata, niszczący ich piękno. Wybacz. Mam tylko Ciebie. Jeśli coś nie spowoduje mojej wcześniejszej śmierci,
St[anisław] opuści mnie w końcu, a teraz tracę twoją miłość w taki okropny sposób. Jak zostać na świecie tak już ponuro samej, naucz mnie, oświeć, tyś tyle rozumów pojadła, ja głupia. Ty nie pogardzaj mną, że nie umiem „beztrosko”, wesoło przyjąć twojej nowiny, że ginę, ginę z bólu.
W godzinę później
W jednym liście: „Towarzystwo
J[erzego] me rend chaste comme un cièrge pascal” i w parę dni po tym: „Jestem od czterech miesięcy w ciąży”. Czy od zestawienia tych dwu niemal jednoczesnych zdań nie można oszaleć, nie można umrzeć za życia?
Czy pamiętasz twój własny (zapisany) sen o
Stasi, ostrzegającej cię:
„
Anno, uważaj,
Maryjka zginie przez Ciebie”. Ja żyć będę, ale w pewien sposób zgubiłaś mnie już na zawsze.
Ja Ci już raz przypomniałam
W zachowanym liście z 27 marca 1945 r. Dąbrowska także wspominała o śnie dotyczącym Stanisławy Blumenfeldowej.ten sen wiosną w marcu, w liście, który Cię nie doszedł i gdzieś u kogoś leży. Bo wtedy bałam się tego samego i przeczuwałam to, ale to się dopiero teraz spełniło, spełniło, spełniło. Ten człowiek, co mnie pokonał i w spółce z tobą zniweczył, szantażował Cię zawsze wyrzeczeniem się Ciebie, jeśli „do niego nie przyjedziesz”. I to pomagało, leciałaś zaraz. Ja nie jestem w stanie użyć tego kłamstwa. Bo ja wiem, że się Ciebie nie wyrzeknę, cokolwiek zrobisz jeszcze. A może trzeba było użyć tego kłamstwa. Byłam dla Ciebie za słaba, za względna, Ty wymagasz chamskiej ręki. Teraz zrozumiałam i tę scenę w Kordobie
Nie udało się ustalić, do jakiego wydarzenia z życia Kowalskiej odwoływała się Dąbrowska..
St[anisław] zawsze mówi: „On ją trzyma za kark chamską ręką” – tegoś też tylko warta.
Mają słuszność Moskale. Godność i honor nie istnieją. To wymysł Polaków, czysty wymysł idiotów. Cóż, mózg ugodzony, dalej bredzi, majaczy. Nie umiem, widzisz, sztuki życia, nie dość rozumiem zabawę, prawda? Ty mi wybaczysz? Prawda? I po angielsku ani po francusku z tobą nie rozmawiam. Ech, jaka długa ta noc. No cóż, to się przytrafia setkom tysięcy ludzi, dość późno jestem nowicjuszem w tej sprawie. No więc widzisz, nie umiem się zachować. Psiakrew, żeby też ktoś tak umiał ładnie i żyć, i pisać w szczęściu, a tak nie umiał w nieszczęściu, to ci pech.
[Dopiski na drugiej stronie:]
To arcydzieło, coś zrobiła, to arcydzieło, tak wykończyć taką jak ja. Opisz to, nagroda Nobla pewna. Nie, ja to opiszę. Bądźmy uczciwi, Tobie przyjemność, mnie sława i piekło. Hu – mam taką pokusę wciąż pisać. Hu, Hu. Nieważne. Nieważne.
Modlę się do wszystkich szatanów piekła, żeby mi dali łaskę nienawiści do Ciebie, łaskę zapomnienia o tobie, zemsty na tobie. Nie, ja nie jestem do zabawy. Do tego szukaj bardziej podobnych tobie, a jeśli dziecko twoje ma być […]
Jedno słowo zamazane., lepiej żeby nie żyło. Wybacz, ja jestem bliska obłędu, ale to minie, minie. Wszystko będzie dobrze – wesoło, przyjem- nie, hulaj dusza bez kontusza, hu, hu […]
Kilka słów zamazanych.. Głupstwa.
Przebacz. Coś bazgrzę całymi nocami w półśnie.
Nie martw się. To jest tylko złe samopoczucie nerwowe, ale to minie. Ja już jutro wszystko zrozumiem i dam sobie radę. Całuję Cię, będę dzielna. Tak przeraźliwe się niepokoję o ciebie, uspokój mnie, pociesz.
Mądra Anna. Mądra Anna – mądra, mądra, dobra.
Ja jestem całkiem przytomna, tylko bardzo cierpię i mam takie pokusy, żeby coś pisać, a pisać.
Czy to aby koniec katastrofy? Koniec – kurtyna – do domu. Radość. Wszystko było tylko na niby – przedstawienie.
Dawna Anna, nie ta wyobrażona Anna, jest prawdziwa, wróciła. Jest. Trzyma mi rękę na czole.
A tamten ladaczna, to sen, zmora, to sen, to sen.
Bo widzisz, ukochana, nie można na jednego człowieka za dużo przeżyć. Rozumiesz? Rozumiesz, ty wszystko rozumiesz.
[…]
Trzy słowa nieczytelne. wyraźnie to.
Nie myśl, że ja cię chcę zaniepokoić. Może nie wyślę tego listu, bo się jeszcze może dziecko źle urodzi. Ale sama zaniosę na pocztę, wszystko będzie dobrze. Nie zachoruj czasem, moja droga.