Lwów, 21 XII 1942
Kochana Pani Mario,
trudno opisać w liście, jak wyglądają moje dnie i noce. Odeszła służąca, potem dochodząca. Myję więc garnki, sprzątam, piekę, szoruję. Rano i wieczorem po kolacji. Otwarliśmy sklep z obrazamiZe sprzedaży obrazów Kowalscy utrzymywali się do jesieni 1943 r. Sklep prowadzili razem z Marią Kulczyńską oraz z Wandą Hoffmanową. Można było w nim nabyć obrazy m.in. Zygmunta Józefa Menkesa, Zbigniewa Pronaszki, Mai Berezowskiej, Michała Andriollego. ! Jest to szaleństwo. Włożyłam dwa tysiące zł., kt[óre] spadły z nieba w obrazy. I czekam. Moja wspólniczka zrobiła to samo i także czeka. Tymczasem jednak się żyje, a wiadomo nie za darmo. Robię się bezczelna i nie kłopocę się już o pieniądze. Mam gości. Mieszka u mnie ta brunetka Staszka, kt[óra] była u Pani. Jest dzielna, ale b[ardzo] ostatnio zdenerwowana, chociaż stara się to ukryć, a ja staram się nie zauważyć. W związku z jej pobytem dużo ludzi, dużo spraw. Druga moja przyjaciółka Nie udało się ustalić, o kim pisała Kowalska. Wspomniana osoba wywodziła się, podobnie jak Stanisława Jakubowska, ze środowiska harcerskiego.
(z tego typu druhny) miała poważne kłopoty, przez parę dni żyłam w napięciu, czy się to nie odbije na mnie, ale nie. Zmartwień wiele. Wedle relacji p. Barbary W[olskiej] StasiaS. Blumenfeld i jej syn Jan zostali wypisani z więzienia przy ul. Łąckiego 24 XI 1942 r., do domu wrócił jednak tylko Jan, a jego matkę najprawdopodobniej przeniesiono w inne miejsce. Być może o powrocie do domu zdecydował wykup lub zapis w księdze więziennej, mówiący o tym, że Blumenfeldowa jest wyznania mojżeszowego, a jej syn rzymsko-katolickiego (wcześniej w tym samym rejestrze, kiedy Blumenfelda wypisywano z więzienia do szpitala Jakuba Rappaporta, w którym przebywał od 21 VII do 24 IX, przy jego nazwisku zaznaczono wyznanie mojżeszowe). Okoliczności śmierci Blumenfeldowej nie są znane. Hugo Steinhaus i Jerzy Stempowski wspominali po latach, że została ona przewieziona z więzienia do obozu karnego „pod zarzutem pochodzenia”. Liczne egzekucje w tym okresie odbywały się na Piaskach opodal obozu janowskiego i w lesie za rogatką łyczakowską w lesie. Wielu Żydów wywieziono również do obozów zagłady. (Zob. [Spis chorych. Niemieckie Kryminalno-Śledcze Więzienie we Lwowie] Archiwum Państwowe Obwodu Lwowskiego, Fond P-86, op. nr 1, sygn. 22a, k. 116 oraz [Rejestracja rzeczy osób aresztowanych; 1942-1943. Niemieckie Kryminalno-Śledcze Więzienie we Lwowie] Archiwum Państwowe Obwodu Lwowskiego, Fond P-86, op. nr 1, sygn. 33, k. 30). dwie soboty temu w gromadzie 200 osób wyjechała na wieczny spoczynek. Syn jej przeniesiony gdzie indziej. Nasza miła i cenna znajoma, docentka Lanckorońska do O., chyba Bóg, w kt[órego] silnie wierzy, zdoła ją ocalić.
Przetrwamy, oczywiście że ktoś przetrwa, że miliony przetrwają, że rzecz sama, najświętsza, ocali się i wynurzy się nowa z nową i odwieczną duszą, ale my sami b[ardzo] będziemy wiotcy i skło[nni] do szaleństwa raczej niż mądrości. Ledwie a ledwie moglibyśmy snuć nasze życie sprzed wojny, realizować siebie dawnych w formach jako tako dostosowanych, a tu spocznie obowiązek nadludzki – realizować życie i śmierć tylu nieobecnych naszych odkupicieli. Na ich pamiątkę czynić będziemy musieli to, czego oni w chwili agonii od nas zażądali. I tak każdy z nas oprócz duszy własnej będzie miał jeszcze jakby odziedziczoną duszę bohaterską.
Jak w romantycznym dramacie duchy mówią i z prawej, i z lewej strony, gdziekolwiek by się było. I do końca życia, chleb, kt[óry] się łamie i woda, kt[órą] się pije, będą chlebem i wodą, ciałem i krwią. Nic nie ocali nas od tej komunii ani własne szczęście, ani nieszczęście. Narzucone nam zostały śluby, zakon i reguła, z k[órą] się żadnym łatwym czynem nie uwolnimy. Czy nie tak, pani Mario?
Droga, kochana, z którą tak często w myśli gadam i nauczyłam się kochać i rozumieć.
Zapomniałam powiedzieć, że Jerzy był operowany w uśpieniu na flegmonę na palcu, ropa doszła do kości i b[ardzo] brzydko wyglądało. Chirurg przyszedł do domu i na gwałt musiał ciąć. Palec mała rzecz, ale jak chory, to urasta w całe wielkie ciało. Parę nocy b[ardzo] się nacierpiał, mimo znieczuleń i środków nasennych. Na szczęście zdaje się, że już niespodzianek nie będzie. Jeśli znajdzie się auto, pojedziemy na tydzień do TarnopolaKowalscy planowali wyjazd do Zofii Bogdańskiej.
na święta. Zapowiadają indyka, szynki, ryby i wódkę, bagatela.
Prawdopodobnie jednak cud z autem się nie stanie i zjemy naleśniki z kapustą albo kaszę z jabłkami.
O najmilsza, powiedz, będzie to dobry rok dla nas wszystkich?! Ten był dobry, skoro pozwolił Cię zostawić przy życiu! Całujemy, ściskamy, życzymy Dobrych Świąt, małej Marii, wielkiemu Stanisławowi i naszym wspólnym bliskim
Anna