29 XI. Czwartek.
Musiałam odnieść maszynę, ponieważ okazały się drobne usterki. Na jutro mi poprawią. Na dworze dziś huragan, a oprócz tego około piątej wysadzili w powietrze jakąś ruinę tak blisko nas, że cały dom się zatrząsł, a na tak pięknie odnowionych frontach Polnej wypadły szyby. U nas nie – tymczasem. Dziś wreszcie zdecydowałam pójść do laryngologa, dr. Mroczka. Znalazł niemal zanik aktywności błony śluzowej. Zapędzlował mi lapisem krtań, co daje niesamowity moment sensacji uduszenia. Muszę do niego co kilka dni chodzić na owo pędzlowanie krtani. Prócz tego dał mi płukanie i nowe krople do nosa na parafinie. Powiedział, że względnie zdrową na gardło mogłabym być tylko mieszkając nad ciepłym morzem, ale spodziewa się zastosowanymi środkami polepszyć obecny stan ostrego zapalenia. Co do mojej obawy nowotworu powiedział: „Nie ma nawet najmniejszego podejrzenia”. To mi przypomina, że przed kilku dniami jakiś przyjemny starszy jegomość, który się okazał Nie udało się ustalić, o kim mowa. Prawdopodobnie osoba ta pochodziła z Podola. współpowietnikiem p. Stanisława, przyniósł nam z Niemiec list od pani Dory Blumenfeldowej (obecnie Boguckiej, na mocy dekretu o nazwiskach wszyscy Żydzi zostają przy swoich nazwiskach „osłaniających”), siostry Ineczka. Wywieziona z Warszawy do Ravensbrück, mieszka w tej chwili pod Stuttgartem w ślicznej „poSSmanowskiej” dzielnicy pełnej kwiatów, zieleni, komfortu. Miewa się dobrze, gra w brydża („a, pani Bogucka świetna brydżystka, świetna”), skomunikowała się z córką w Anglii. A Ineczek umarł w Warszawie w czasie powstania –
M.
30 XI 45. Piątek
Moja najdroższa,
wszystkie zewnętrzne akcesoria życia prywatnego układają się nader pomyślnie, a ja mimo to jestem w coraz przykrzejszym usposobieniu nerwowym. Nie masz pojęcia, jak strasznie potrzebowałabym zobaczenia Cię bodaj na chwilę, dotknięcia choć Twej ręki, uczucia Twej obecności, aby uczuć, że żyję, że warto mi jeszcze żyć. Dziś pierwszy raz słońce się pokazało i ciepło jak na wiosnę – przypominam sobie, że to miało kiedyś dla mnie takie znaczenie. Byłam dziś w Muzeum, gdzie odbierałam pas słucki, którego Pas słucki Stanisława Stempowskiego pisarka chciała sprzedać Muzeum Narodowemu w Warszawie.Muzeum nie kupiło. Przy sposobności wstąpiłam do Lorentzów, oboje leżeli w łóżkach na grypę. Rozmowa z nimi byłaby bardzo przyjemna, gdyby nie to, że wszystko, co się słyszy i mówi, wywołuje tylko podniecenie jakiegoś nastroju katastroficznego. To akurat rok temu mniej więcej byłyśmy w Podkowie i cieszyłyśmy się jak dzieci z odnalezionych rzeczy.
Miałam dziś u siebie w domu We wspominanym przez pisarkę zebraniu uczestniczyli także: Jan Nepomucen Miller, Gabriel Karski i Jan Szczawiej.zebranie Zarządu Związku Zaw[odowego] Literatów. Przeraźliwie boję się tej „Warszawy”, czuję, że to się jakoś źle potoczy.
Anno, tak bym chciała napisać do Ciebie list pełen samych przyjemnych rzeczy, czy jeszcze to kiedy potrafię?
Jutro w Bos będzie czytany mój dramat. Ja już niestety, sama prze- czytać go nie mogę. Nie uwierzysz, jak stan mojego gardła się pogorszył od Twego wyjazdu, choć z głosem lepiej. Mam jednak nadzieję, że lekarstwa dr. Mroczka bardzo mi pomogą. Nasz dom po wyschnięciu zrobił się przyjemny (tj. tylko front) w kolorze, tym bardziej że futryny okien pomalowano na taki zielony kolor jak żaluzje we Włoszech i Francji. Wczoraj ekshumowano nasz cmentarzyk pod moim oknem. Została po nim gładko urównana, świeża, spulchniona ziemia – wesoła, jakby czekająca na siew. Jurek jest dziś na imieninach
Całuję Cię, p. Jerzemu ukłony serdeczne
M.
[Dopisek na marginesie pierwszej strony:]
Czy wiesz, że w czasie wojny francusko-pruskiej 1870 nie tylko kartki były i ogonki itd., ale nawet paski z papieru, którymi, tak jak my, klejono w kratkę szyby dla ochrony przed detonacjami!!!
[Dopisek na marginesie trzeciej strony:]
Czy wiesz, że w Jeleniej Górze literaci warszawscy mają dom „Paulinum” wespół z historykami sztuki (Lorentz), dwadzieścia pięć pokoi, świetnie umeblowanych, komfort, całe miesięczne utrzymanie 600 zł. Czy nie pojechałybyśmy tam zimą? Napisz do Kozikowskiego.