4 IX 43, sobota
Miałam dziś dzień zatruty z powodu braku wiadomości od
Ciebie, jak dojechałaś. Nie znalazłszy rano w skrzynce spodziewanej depeszy LT, poszłam na pocztę i wysłałam do Ciebie depeszę terminową, na którą spodziewałam się jeszcze dziś odpowiedzi, ale już jest teraz [siód]ma wieczór i odpowiedź nie nadeszła. Troszeczkę uspokoiłam się, bywszy w południe u
Wandeczki, gdzie naocznie zobaczyłam depeszę, wysłaną do niej z
Krakowa, która szła okrągły tydzień. Zdaje się, że w obecnej paradoksalnej sytuacji listy zwyczajne są najszybszym sposobem porozumiewania się. Ale i tak jestem straszliwie niespokojna, a tu jeszcze jutro niedziela, więc także nic nie przyjdzie. Okropnie żałuję, że nie przewidziawszy tego, że nie zadepeszujesz lub że depesza nie dojdzie dość prędko, nie wzięłam od Ciebie telefonu
pani Kulcz[yńskiej] lub nie prosiłam Cię o natychmiastowe zatelefonowanie do
Wandeczki. Ona cały dzień siedzi w domu, więc nie byłoby kłopotu z czekaniem i przetelefonowałaby mi wiadomość o
Tobie, bez której źle, strasznie źle się czuję.
U
Wandeczki byłam w sprawie
pani Turowej, o czym pisałam Ci we
wczorajszym liście. Ten list jest drugi.
Wczoraj była u nas sensacja.
Dzitka, porządkując pokój
p. Stanisława, znalazła w kącie między szafą i piecem
Twoją mąkę ze starannym napisem
p. Stanisława na torbie: „
Anna –
Pacanów. Kwiecień”. Były w niej i owe cztery jajka, z których dwa zepsuły się, a dwa
p. St[anisław] zjadł dziś na drugie śniadanie. Możesz sobie wyobrazić, jak byłam oburzona na
naszego dziuplarzatak za bratankiem Dąbrowskiej, Jerzym Szumskim nazywano S. Stempowskiego, zajmującego się w domu rozdziałem pożywienia. „Jest też naszym szafarzem – pisała o nim do Jerzego Stempowskiego – regulującym nasze spożycie i trzymającym rękę rozsądną i przewidującą na naszej ubogiej spiżarni” (M. Dąbrowska, J. Stempowski, Listy 1926-1953, opracował, wstępem i przypisami opatrzył A. S. Kowalczyk, list z 11 III 1942, t. I, Warszawa 2010, s. 101)., ale i naśmialiśmy się przy tym.
Dziś wysłałam
pani Piorunowej 200 zł – za wrzesień – zapomniałaś tego załatwić lub nam o tym powiedzieć, ale tym się teraz nie kłopocz, gdyż mnie to nie zrobiło w tej chwili żadnej różnicy. Miałam sen dziejący się w krajobrazie
Ciechocinka – dziwne to – śnią mi się teraz miejsca, którem oglądała w przededniu tej wojny. Była wczoraj
pani Mira i żałowała, że nie wiedziała o Twym wyjeździe, bo jak mówi, mogła była Ci to samochodem urządzić.
Przerwałam list, bo przyszła
Jadzia, ona też mówi, że na korespondencję telegraficzną nie można teraz liczyć, trochę mnie to uspokoiło, a raczej powstrzymało na chwilę bieg czarnych myśli. Ale przecie tyś raz tu otrzymała depeszę od
p. Jerzego w tym samym dniu! W tej chwili przyszła
Dzitka spłakana, gdyż w tramwaju ukradli jej torebkę, a w niej 100 zł, o co mniejsza, ale i wszystkie dokumenty osobiste. To dopełniło miary moich zgryzot dzisiejszego dnia. Chciałabym, żeby już był poniedziałek. Smutno i nudno bez ciebie i jakoś słabo stoję na nogach, wszystko mnie denerwuje i psychicznie wywraca. Złość mnie bierze i na mój list wczorajszy do Ciebie – a zwłaszcza na jego końcowe życzenia. Nie gniewaj się na mnie,
kochanie – bądź wesoła, mocna, a zwłaszcza, na Boga, daj znać o sobie. Najczulej Cię całuję
twoja
M.