[Nr] 8.
8 IV 44
Oprócz trzech listów i zawartej w jednym z nich kartki dostałam jeszcze dziś po południu od Ciebie dwie kartki datowane
2 i
3 IV, a na stemplu pocztowym rytwiańskim – 5 IV obie – więc znowu jedna dwa, druga trzy dni przeleżała w
Rytwianach.
Twój mąż dostał dziś list w jego skrzynce i po południu dwie kartki z naszej skrzynki. Teraz zapewne Ty dostajesz od nas szereg listów i kart z narzekaniem, że nie piszesz. Dwie paczki ogromne, które nadeszły dziś na nasze imię, zawierają takie wspaniałości, ażeśmy nad nimi w ręce klaskali z uciechy. Wszystko przyszło w absolutnym porządku i zgodnie ze znajdującymi się wewnątrz karteczkami. Kiełbasa jest wspaniała. Natomiast
p. J[erzy] nie otrzymał zapowiedzianych dwu paczek ani mydła, pewno przyjdzie to wszystko po świętach. Chciałam się jakoś podzielić kiełbasą i jajkami na twardo, ale kategorycznie odmówił. Bardzo mi przykro i głupio, że nasze paczki lepiej i prędzej jakoś przychodzą niż jego, może następne przysyłaj na moje imię z adnotacją: „dla Jerzego”. I w ogóle nam już nic więcej nie wysyłaj, jesteśmy obdarowani po królewsku przez Ciebie. P. Jerzy będzie u nas jutro na tzw. „Śniadaniu Wielk[anocnym]”, może będzie też
Wandeczka, o ile jej
amant ją puści, z tym bowiem zastrzeżeniem przyjęła zaproszenie. A chciałabym mieć jakąś godną konsumentkę do tej ilości wódki, która niespodzianie z darów zjawiła się w moim domu. Jest
mały Jurek, który jednak będzie jutro „śniadał” z
Elą u rodziny
Luci. Dziś za to przyszła
Jadzia, więc zrobiliśmy rodzinną świąteczną kolację, której świetność zawdzięczamy głównie Tobie – była herbata, sichowskie jajka i kiełbasa, pasztet i różne pieczywo.
Marychna „zrujnowała” mnie na święta zupełnie – wydarła ze mnie wszystkie pieniądze i porobiła takie „wypieki”, jakich jeszcze u mnie w czasie wojny nie było. W czasie kolacji przyszli
SamotyhowieSamotyhowie poznali się w Brukseli, wzięli ślub najprawdopodobniej w 1926 r. Tam też zaprzyjaźnili się z Marią Szumską i jej przyszłym mężem, Marianem Dąbrowskim; byli – obok Juliusza Kadena-Bandrowskiego i Medarda Downarowicza – jedynymi gośćmi na ich ślubie. (zapomniałam dodać, że godzina policyjna jest teraz dziewiąta), którzy ucieszyli się
Jurkowi. Narysował ich, kiedyś jak u nas mieszkał, „państwo Sambo-Rambo”, a oni jego „Jurczyk-Burczyk”. Przedwczoraj zjawiła się u nas
Marysia Kownacka, strasznie wymizerowana, z mnóstwem fantastycznych opowiadań, czytała nam też swoje wiersze dla dzieci. A
pani Stemp[owska] i
p. Czekan[owski] wciąż jeszcze piszą z Hrubieszowszczyzny, dziś właśnie przyszły od nich listy, coraz ciekawsze w treści, tak że już teraz przejmujemy to wszystko, żeby nie przepadło. Ze
Lwowa był przedwczoraj list do
p. Jerzego, wysłany 3 IV – też ciekawy.
Dziecino, czemu, za co ty mnie przepraszasz – Ty mnie, która jestem Twoim zawsze na wszelki sposób „źle płacącym” dłużnikiem. Złota moja, to ja Ciebie za moje listy przepraszam. Wybacz mi wszystko, co Cię w nich mogło urazić. Zamiast „kroniczki”, chciałabym pisać właśnie same „liryczne i patetyczne” rzeczy – i jakoś nie wychodzi. Jestem tak mało liryczna, a to wcale nie znaczy, żem nie przepełniona uczuciami wobec Ciebie. A teraz powiesz: „Boże, jakaś ty straszna”, bo Ci napiszę, że wiesz, ten ptaszek, co siedział na akacji, to nie był skowronek. Skowronki nigdy nie siadają i nigdy nie śpiewają na drzewach. Żyją tylko pod niebem i na ziemi, śpiewają tylko w locie. Ten list wyślę dopiero pojutrze, a jutro dopiszę, jak przeszła niedziela świąteczna. Ukłony Twojej
siostrze, którą bardzo chciałabym poznać, i pa –
Wojtusiowi.
9 IV
Uf, nareszcie wieczór i mogę z Tobą rozmawiać. Dzisiejszej nocy o wpół do drugiej zbudziła mnie „rezurekcyjna” kanonada artylerii przeciwlotniczej. Zerwałam się na równe drzwi [sic!] i otworzyłam drzwi do
p. Stanisława. „Czy to nalot?”. Obudził się: „Strzelają? Aha, bo był alarm?”. „Kiedy?” – pytam. „Tak coś koło dwunastej” i obróciwszy się na drugi bok, zasypia smacznie. Wywnioskowałam, że alarm jeszcze trwa, ale wobec tego, że nadali go tak dawno, nie będzie już chyba bombardowania. Kanonada ucichła, słychać jednak samoloty. Kładę się, ale nie mogłam już zasnąć. Odwołanie nadali dopiero kwadrans przed trzecią, nie spałam zaś do czwartej, bo mnie myśli obsiadły.
Marychna na szczęście w ogóle się nie zbudziła.
Jurek (śpi na Twoim tapczanie w jadalnym) zbudził się, słyszał alarm i oznajmił o nim rano Marychnie, która myślała, że mu się śniło i uwierzyła dopiero, kiedy ja potwierdziłam. Bardzo mi się podobało, że się zachował tak spokojnie i nie narobił gwałtu.
Niedziela Wielkanocna wstała z cudną wiosenną pogodą, ale ja nie wychodziłam. O pierwszej przyszli
Wandeczka,
Jadzia i
Twój mąż. Jedzenie było dobre, Twoja kiełbasa główną ozdobą – wódki wypili tak mało, aż się dziwiłam, ale
Wandeczka była już po wódce i śniadanku z Markiem i
Jerzym Kor[nackim]. Siedzieliśmy potem dość długo i czytaliśmy głośno przepisane przez
p. St[anisława] listy
Czekana. Twój mąż był wyjątkowo małomówny, choć zawsze jeszcze mówił więcej od nas. O szóstej zjawił się
p. Tadeusz Fiałkowski nasz przyjaciel z
OlkuszaNa początku września 1939 r. Olkusz został zajęty przez Wehrmacht, następnie przyłączony do Niemiec. (
Warthegau). I opowiadał – to samo co u Was i wszędzie. Czułam się „oczywiście” znużona i zmęczona. Myślałam o zeszłorocznej Wielkiej Nocy, kiedy byłaś z nami. Jak twierdzą
Wandeczka i
p. Jerzy na podstawie listów, które do nich napisałaś: nie jesteś zadowolona z pobytu i źle się tam czujesz. A więc wracaj, kochana, jakiekolwiek są tu warunki, ale przecie można czasami o nich zapomnieć i co dzień się widzieć. Bardzo już bez ciebie smutno i do Ciebie tęskno. Oni też twierdzą, że Ty zaraz po świętach wyjeżdżasz do
Sącza, a ja nic nie wiem, bo nic nie napisałaś do mnie o tym i nie doniosłaś, kiedy przerwać korespondencję lub skierować ją gdzie indziej. Po porozumieniu z p. Jerzym i na skutek jego decyzji chcę Ci od jutra zacząć wysyłać 1000 zł po 200 zł co dzień, zgodnie z tym jak do Niego pisałaś. Spróbuję wysyłać telegraficznie, choć mam wątpliwości, czy przy znanej powolności depesz będzie to prędzej. Chyba że stamtąd Ci odeślą do owego Sącza lub pożyczysz od siostry, a ona zainkasuje to, co ja będę wysyłać. 500 zł p. Jerzy zatrzymał dla siebie. Pomimo moich nalegań nie chciał dziś już przyjść do nas na wieczorną herbatę (prawdziwą), powiedział, że wskutek nawału lekcji bardzo mało teraz jest sam i chce trochę w samotności odpocząć. Jutro będą u mnie na obiedzie dzieci,
Jurek i
Ela, a o szóstej na kolacji
Czesia Korz[eniowska].
Czytam wciąż Twoje listy. O, moja miła – nie martw się tak, nie bój się tak, nie przepraszaj, nie rozpaczaj. Nie zaciekaj się w samooskarżaniu, to znów w żalu do mnie. Gdybym mogła, chętnie drugi raz bym się urodziła Tobie do myśli i do serca. Ale nie mogę, więc przyjmij mnie już tak „z dobrodziejstwem inwentarza”. Zobaczysz, wszystko będzie dobrze. Wykroimy sobie przecie jeszcze śród krwawego chaosu świata i zawiłości naszych zobowiązań osobistych jakąś chwilę dla siebie –
dla nas. Może uda się z tym majem i czerwcem w
Sichowie, a jak nie, to załatw ten Sącz, o ile musisz, i wracaj, wracaj, wracaj. Wszystko Cię czeka z otwartymi rękoma. Przeciwko Twojemu powrotowi jest tylko jedno, wzgląd co prawda bardzo poważny, to Twoje zdrowie i niedobry dla Ciebie, podobnie jak dla naszego chorego
przyjacielaDąbrowska poznała go w 1926 r., klimat warszawski
Pod koniec marca i na początku kwietnia urządzono liczne obławy na Żydów i ukrywających ich Polaków. W tym czasie wielu więźniów z Pawiaka wysłano do obozów koncentracyjnych, a w mieście dokonywano masowych egzekucji. 8 kwietnia policja niemiecka przeprowadziła łapankę uliczną, w wyniku której uwięziono około 400 osób.. Gdybyś wiedziała, jak Tobą drżę i jak o Ciebie drżę. Aha, nie zapijaj się bimbrem i nie pal dużo, błagam cię, kochanie. Pamiętaj o tarczycy, o wątrobie i że
musisz za nas obie być jeszcze zdrowa. Całuję
twoja M.